czwartek, 5 stycznia 2012
powrót .......
wczoraj wyszło na to że może jak wytrzeźwieję i przestane pić - wszystko wróci do normy. godzinna rozmowa telefoniczna pozwoliła się nacieszyć czyimś głosem. być taką namiastką spotkania. ale godzina minęła. telefon zamilkł. poszedłem spać. do swojego łóżka. sam. przez brak "alko" a wbrew zmęczeniu - długo nie mogłem zasnąć. zapamiętałem jeden sen. śnił mi się wielki pies. próbowałem się przed nim bronić. i za każdym razem kiedy już wygrywałem tą walkę musiałem go puszczać i zaczynać od nowa. obudziłem się cholernie zmęczony po 9 rano. wyszedłem z psami w deszcz który nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. przyniosłem węgiel z piwnicy. spakowałem torbę. poszedłem do pracy. tak, o 10 rano wyszedłem do pracy na 20. wiedziałem że to nie jest dobry pomysł. ale na tą chwilę jedyny jaki mi przyszedł do głowy. dzwonił andrzej, ma problem z jakimś plikiem. prosił bym przyszedł i mu pomógł. po drodze do pracy spotkałem hanię. teraz popijam znielubiany napój o smaku oranżada, nie dopity od przedwczoraj. próbuję znaleźć odpowiedź na kilka nurtujących mnie pytań, ale czuję że jestem za słaby. dochodzi 11. spadam do miasta. jednak siedzenie na fb i blogach nie jest najlepszym rozwiązaniem, tym bardziej że mogę z obowiązku spędzić tak całą noc. przeczytałem na fb w statusie pewnej osoby