czwartek, 30 sierpnia 2012

pogrążony w otchłani egzystencji ...

bez celu, żadnej idei, pomysłu ... słowo "egzystencja" też jest poniekąd na wyrost. w końcu - jedzenie i wydalanie nie jest nawet "egzystencją". klikanie nie przynosi żadnej satysfakcji, nie mówiąc o jakichkolwiek korzyściach, czy wartościach dodanych. dzień zaczyna się po to by się skończyć, rzeczy dające radość, radości nie przynoszą, wszystko się staje smutne i jakieś takie - nijakie. pojęcie "rozwój" obecnie to kwestia odhaczenia następnego dnia. jak się uda. zamknięty gdzieś w środku poniekąd umarłem - jakiś czas temu. teraz światu serwuję powłoczkę do której się przyzwyczaili, a która jest w środku pusta. nie powinienem się nad sobą użalać, czego nie czynię. jakoś się "przepęka" tą resztę życia. przeraża mnie tylko myśl ile jeszcze tego zostało. a zostało pewnie wiele. staram się czynić dobro - choć wolę określenie "nie czynić zła". mając dom jestem bezdomnym, mając rodzinę, żyję z obcymi ludźmi.