piątek, 17 lutego 2012

dzisiaj ... part 1

jeden z pierwszych dni kiedy zrozumiałem co to znaczy że kochasz mnie jak Przyjaciela, hmm.... spotkałem się z kumplami kiedy Ty byłaś u fryzjera ... i ... tia, głupio to zabrzmi ale ... było fajnie. nie umierałem z tęsknoty, nie patrzyłem na zegarek i miło spędzałem czas, ale ... własnie, ale w końcu /po kilku godzinach/ pomyślałem czy się odezwiesz ... odezwałaś się, przekazałaś wiadomości które w innych okolicznościach bym przyjął ze smutkiem ale nie /!/ spoko, jeszcze chcesz wlecieć tu i tam ... i w porządeczku ... wróciłem do kumpli i dalej się dobrze bawiłem ... tak, umiem, potrafię się dobrze czuć również bez Twojej obecności. Przyjaciel, Przyjaciółka ... musiałem sobie przypomnieć najbardziej podstawowe definicje takiego "układu" by zrozumieć jedną z najbardziej podstawowych rzeczy .... np. to że Przyjaciele ze sobą normalnie nie - mówiąc ogólnie - "pomieszkują" - ehh, wiem, korzystamy z pewnych okoliczności które pozwalają nam pobyć sobie "sam na sam", ok, ale to i tak nie jest do końca normalnie /no, chyba że jakieś np. studia, wspólna stancja itd. - ale na to chyba za starzy jesteśmy/. tak wiem, brałem poprawkę na to że spędzając ze sobą 24 godziny na dobę może się okazać że się sobą po prostu .... znudzimy ....  że gdzieś w tym wszystkim, skupiając się tylko na sobie po prostu dojdziemy do końca fascynacji naszymi osobami ... ale jednak wyszło inaczej .... "jak zwykle" rzec by można ....