czwartek, 6 października 2011

Myjnia w Ostrowie Wielkopolskim

Wjeżdżam na stanowisko, tylko jeden klient na stanowisku obok - LUZIK. Wrzucam "piątaka" - zabieram się od dachu. Aparatura ... pss, pss, psss..... Koniec.
Wynurza się pracownik /powiedzmy, ponieważ jak ja bym był właścicielem automyjni to bym takiej osoby nie zatrudnił/ - "pracownik" oświadczył że "może nie psikać" "bo się coś zepsuło" .... niestety literki nie są w stanie przekazać tego jak ta osoba musiała być "zmęczona" tą pracą - a "wynurza się" ponieważ efektywne pojawienie się zaskoczyło wszystkich.
Osobnik ten ZAŻĄDAŁ  mojego nazwiska i powiedział że .... jutro będzie kasa oddana. Na pytanie - przecież można teraz - usłyszałem /szkoda że nie można tego oddać w piśmie/ "A co z własnych mam oddać ?". Co ciekawe numer "do szefa" podał z pamięci i ... bardzo chętnie go podawał.
Jakby chciał się w ten sposób tłumaczyć, a'propos zwrotu kasy - "szef jest z Kalisza więc co pan myśli że on tak po prostu przyjedzie".
Jutro będę miał rozmowę z szefem, ciekaw jestem co powie. Do czasu uzyskania jego komentarza do całej sprawy adresu nie podaję.